czwartek, 2 lipca 2015

Zakład Udręki Społecznej...

Blog zaczyna porastać pajęczyną, dzisiaj pół godziny musiałam ścierać kurze żeby tu wejść :)
We wtorek byłam na kontroli. Trochę to trwało bo było dużo dawców szpiku na oddziale i oni mają pierwszeństwo w przyjęciu więc dopiero przed 11.00 miałam pobraną krew.
Na szczęście wyniki ładnie rosną w górę i są prawie w normie.
Dostałam nowy lek, który ma mi zastąpić biseptol- Daraprim (klik) . Jeszcze go nie brałam,mam to robić w każdy poniedziałek. Lek niedostępny tak normalnie w aptece, musiał być dla mnie ściągnięty. Z niemiecką ulotką, prosto do ręki od Pani Doktor.
Chodzę już dużo po świeżym powietrzu, chociaż nadal wydolność słaba. Wejście na drugie piętro to jest tragedia. Po takim wejściu 10 minut dochodzę do siebie.

Za to wczoraj byłam w magicznym miejscu gdzie albo cie wykończą albo uzdrowią. Mowa tutaj oczywiście o ZUSIE :)
Komisja lekarska w sprawie renty,która mi się skończyła z końcem maja.
Komisja,która się składała z jednej Pani doktor. Decydowała o losie moim i innych osób które przyszły w ten dzień. Mi się udało przez kolejny rok mogę spokojnie wracać do siebie po 1,5 roku walki z paskudem.
Z drugiej strony sam fakt, że na takiej komisji musiałam się pojawić jest trochę dziwny. Ja rozumiem że można ściemniać i próbować rentę wymusić, ale chyba w tym przypadku o wymuszeniu nie ma mowy.
W poczekalni obok mnie siedziała pani, która zmawiała modlitwę chyba za pozytywne rozwiązanie sprawy jej  męża który przede mną wchodził. Straszne.

Korzystajcie z ładnej pogody i nie opalajcie się za dużo, a jak już jesteście na słońcu to smarujcie się kremem z wysokim filtrem.
Ja na słońcu nie mogę przebywać ,ale i tak bez tego moja skóra wygląda jakbym z  tydzień się opalała. (Chemia zrobiła swoje)

Kolejna wizyta 28 lipca i powoli będą mi ograniczać ilość leków :)

Życzę Wam dobrej pogody i pijcie dużo wody :)