poniedziałek, 21 grudnia 2015

Coraz bliżej święta :)

Jestem już po kolejnej kontroli.
Podczas której Pani d.  Wysłała mnie do laryngologa  z powodu mojego kolejnego przeziębienia. 
12 grudnia zamiast świętować na całego pierwszą rocznicę ślubu jeździliśmy na ostry dyżur żeby ulżyć mojemu cierpieniu :)  piękne zapalenie migdałów się przeczepilo do mnie.  Niestety po antybiotyku wcale nie było lepiej. Głowa cały czas bolała i ucho też (wredne ucho :)  no i wysłano mnie na ostry dyżur laryngologiczny gdzie przepisali mi jeszcze dodatkowe antybiotyki.
Teraz na szczęście czuje się już dobrze :)  kolejna wizyta 5 stycznia.

Mam  nadzieję że wszyscy spedzacie święta z rodziną.  Życzę Wam zdrowych spokojnych i radosnych świąt Bożego Narodzenia i Udanego Sylwestra.
Uważajcie na sztuczne ognie żeby paluszki wam nie ucierpiały i nie wierzcie swoim oczom.  One będą wam wmawiały że chcecie jeść, ale to wcale nie prawda :) należy ograniczać spożycie (każde :)

Bawcie się dobrze i do napisania i zobaczenia w przyszłym roku :)

wtorek, 17 listopada 2015

Lekko zawieszona :)

Jestem... po kolejnej kontroli.Po usg węzłów chłonnych,które odbyło się tydzień temu. Według Pani doktor wszystko w jak najlepszym porządku. Ostatnio miałam też szczepienie przeciwko grypie. W sumie sama to bym się nie zdecydowała, ale Pani dr mówi pacjent idzie :)

Leki powolutku też odstawiamy. Został tylko antybiotyk -który biorę dwa razy dziennie (do kwietnia) lek którychroni moją odporność obniżoną. Biorę go dwa razy w tygodniu. No i lek na serducho co by mi nie wyskoczyło z klatki :)
Moja waga też już przestała rosnąć, trzyma się na stałym poziomie, i będę mogła zabrać się za jakieś ćwiczenia.

Włosy moje już dwa razy odwiedziły fryzjera. Ostatnio wyczytałam że zapuszczanie włosów do ramion trwa około 20 miesięcy... tak więc... tak trochę to potrwa.Tylko jak to zrobić nie podcinając włosów a jednocześnie nie wyglądając jakby się obraziło na grzebień? :)

Ostatnio mąż uraczył mnie prezentem, a że termin ważności kończył się przed zimą to go wykorzystałam.
Mówi się że przeszczepowcy to słabeusze... to nie prawda. 
Spędziłam ponad dwie godziny zawieszona na dwóch linkach, podczepiona pod stalową linę, pokonując przeszkody zawieszone 9 metrów nad ziemią. Walczyłam z lękiem wysokości(który w pewnym momencie przestał mi jakoś przeszkadzać) i przekonałam się że jak się nie ma wyjścia to nogę można przełożyć prawie za głowę,żeby pokonać przeszkodę i zbliżyć się do wyjścia.
Park linowy to wcale nie jest taka prosta sprawa. Po samym wejściu na drabinę,aby dostać sięna przeszkody chciałam już zejść. 
Ale dałam radę, co prawda zakwasy miałam przez ponad tydzień , ale mam satysfakcję że to zrobiłam. 

Muszę się odwdzięczyć mężowi za prezent i na wiosnę sobie pooglądać jego zmagania- ale już z ziemi :)





środa, 7 października 2015

Pozamiatane.

Oj długo się zabierałam do tego postu, codziennie rano obiecywałam sobie "zrobię to dzisiaj" a później dzień się kończył a wpisu ani widu ani słychu.

Jestem. Po kolejnej kontroli. Cała w siniakach na dłoniach bo port znowu ma focha.





Dochodzę do siebie po anginie ropnej która mnie dopadła jakieś 3 tygodnie temu.
Chorowanie przy takim osłabieniu organizmu po przeszczepie nie jest takie fajne. Gorączka 39 stopni i brak siły. To co zdążyłam nadrobić już przez ostatnie cztery miesiące musiałam tworzyć na nowo. Powoli znowu mam coraz więcej siły by wejść na drugie piętro bez zatrzymywania (taka moja miara :).
W listopadzie kontrola USG węzłów chłonnych które w Pecie kazali mi obserwować.

Mam nową ekipę rządzącą:



W sumie dziennie 11 tabletek.
Ciekawe kiedy od tej ilości mi się żołądek rozpuści :)



Ostatnio pierwszy raz wybrałam się do ludzi bez chustki i muszę przyznać, że jednak chcę żeby te moje włosy już odrosły i były długie. Wszyscy mi mówią że w krótkich włosach jest ok, ale chyba wolałabym mieć co czesać. :)

Chociaż są i plusy- znikoma ilość szamponu, którą używam żeby umyć głowę powoduje że opakowanie starczy mi chyba na rok.
(gorzej  jest jak się zapomnę i wycisnę za dużo- wtedy ginę w pianie i nie mogę tego z siebie zmyć- szaleństwo :)






wtorek, 1 września 2015

Generalne porządki na blogu.

Wypadałoby powoli powrócić. 
Koniec tych wakacji.
Powoli przedzieram się przez gąszcz pajęczyn na blogu. Ehh ile tu pająków :)

Dzień Dobry, 
wróciłam .

Dwa miesiące po ostatnim wpisie,ale jestem.


Żyję,oddycham i mam coraz więcej siły. Na świeżo po wizycie w przychodni,gdzie mnie przenieśli, ponieważ na wizyty na oddziale mam już za dobre wyniki. 
Po badaniu PET z 13 sierpnia. Dzisiaj dotarł do mnie wynik który mówi że :




Przez ostatnie dwa miesiące zdążyłam:

- zgubić ponownie wszystkie brwi
- doczekać się pierwszej fryzury,niestety jeszcze niedostępna dla zwiedzających :)
- wzmocnić się na tyle aby bez zatrzymywania wejść na drugie piętro (w domu nie mam windy)
- przytyć- teraz trzeba schudnąć bo się moja osoba rozpuściła za bardzo,
- spędzić ponad tydzień na biwaku nad jeziorem - spałam pod namiotem, pływałam w jeziorze i sprawdziłam, że w lipcu też można chodzić w kurtce i czapce :),
- opalić sobie tylko stopy i twarz - (chociaż po chemii i tak wyglądam jakbym nie unikała słońca),
- zapisać się na naukę dwóch języków obcych,
 - dowiedzieć się że port naczyniowy trzeba będzie usunąć bo przestał działać
- dowiedzieć się że port naczyniowy jednak może zostać i działa- potrzebna była tylko odpowiednia pielęgniarka  która się portów nie boi
- wygrać po raz pierwszy w życiu konkurs radiowy 
- żyć jakbym nigdy nie była chora.

Wracam, może wpisy nie będą się pojawiały tak często, ale chce się pobawić w podsumowanie. 







czwartek, 2 lipca 2015

Zakład Udręki Społecznej...

Blog zaczyna porastać pajęczyną, dzisiaj pół godziny musiałam ścierać kurze żeby tu wejść :)
We wtorek byłam na kontroli. Trochę to trwało bo było dużo dawców szpiku na oddziale i oni mają pierwszeństwo w przyjęciu więc dopiero przed 11.00 miałam pobraną krew.
Na szczęście wyniki ładnie rosną w górę i są prawie w normie.
Dostałam nowy lek, który ma mi zastąpić biseptol- Daraprim (klik) . Jeszcze go nie brałam,mam to robić w każdy poniedziałek. Lek niedostępny tak normalnie w aptece, musiał być dla mnie ściągnięty. Z niemiecką ulotką, prosto do ręki od Pani Doktor.
Chodzę już dużo po świeżym powietrzu, chociaż nadal wydolność słaba. Wejście na drugie piętro to jest tragedia. Po takim wejściu 10 minut dochodzę do siebie.

Za to wczoraj byłam w magicznym miejscu gdzie albo cie wykończą albo uzdrowią. Mowa tutaj oczywiście o ZUSIE :)
Komisja lekarska w sprawie renty,która mi się skończyła z końcem maja.
Komisja,która się składała z jednej Pani doktor. Decydowała o losie moim i innych osób które przyszły w ten dzień. Mi się udało przez kolejny rok mogę spokojnie wracać do siebie po 1,5 roku walki z paskudem.
Z drugiej strony sam fakt, że na takiej komisji musiałam się pojawić jest trochę dziwny. Ja rozumiem że można ściemniać i próbować rentę wymusić, ale chyba w tym przypadku o wymuszeniu nie ma mowy.
W poczekalni obok mnie siedziała pani, która zmawiała modlitwę chyba za pozytywne rozwiązanie sprawy jej  męża który przede mną wchodził. Straszne.

Korzystajcie z ładnej pogody i nie opalajcie się za dużo, a jak już jesteście na słońcu to smarujcie się kremem z wysokim filtrem.
Ja na słońcu nie mogę przebywać ,ale i tak bez tego moja skóra wygląda jakbym z  tydzień się opalała. (Chemia zrobiła swoje)

Kolejna wizyta 28 lipca i powoli będą mi ograniczać ilość leków :)

Życzę Wam dobrej pogody i pijcie dużo wody :)


środa, 10 czerwca 2015

Kłamczucha

Kłamczucha ze mnie. :) Napisałam Wam ostatnio że mam kontrolę 8 czerwca ,ale to nie była prawda. Jednak był to 9 czerwca- czyli wczoraj.
Szybkie pobranie krwi ... z kciuka - no przecież prawie nie boli. ;) taaa... wcale.

Zrobili mi EKG i Echo serca. Na które wysłali mnie po tym jak zobaczyli że moje tętno szalało na poziomie 100-120 uderzeń na minutę. Teraz od 2 tygodni dostaję leki na obniżenie, które nawet działają ale i tak trzeba było sprawdzić wszystko.
Echo serca ok- chociaż serducho moje w lewej komorze ma zwapnienie.No i trochę płynu znajduje się w osierdziu, na szczęście żadne z tych objawów w żaden sposób mi nie zagraża. Ale kontrola za jakiś czas musi być.


Pani od echa bardzo się zdziwiła jak zobaczyła moje wyniki- powiedziała mi że już dawno nie widziała osoby 1,5 miesiąca po autoprzeszczepie,która miałaby tak ładne wyniki.
A wyniki naprawdę są ładne. 
Przez te dwa ostatnie tygodnie podskoczyły o 200%. Jedynie hemoglobiny trochę mało,ale odważnie się pnie w górę. :) 
Muszę też czekać na ściągnięcie przez lekarzy zastępczego leku dla mnie zamiast Bactrimu -ponieważ na ten reaguję wymiotami. Ponoć lekarz musi dostać specjalną zgodę na zamianę tego leku, więc receptę dostanę dopiero na następnej kontroli.

A ja przez te dwa ostatnie tygodnie dużo czasu spędzałam na świeżym powietrzu, załapałam sięteż na grilla i inne atrakcje. :)



Kolejna wizyta dopiero za 3 tygodnie. 30 czerwca :) 
Tylko znowu mnie męczą uderzenia gorąca.  Ehhh... może się stopię :)

piątek, 22 maja 2015

Niczym Niemowlaczek.

Kolejna wizyta kontrolna już za mną :)
Wyniki pięknie pną się w górę. Tylko to pobieranie krwi z żyły na kciuki doprowadza mnie do szaleństwa.
Taka mała niedogodność :D
Udało się dzisiaj w 3 godziny wszystko załatwić. Chyba pierwszy raz :)
Kolejna wizyta dopiero 8 czerwca więc mam dwa tygodnie wolności :)
Pani D.  przepisała mi tabletki które maja uspokoić moje rozszalałe serducho, które non stop uderza ponad 100 razy na minutę.
No i okazuje się że po przeszczepie jestem niczym niemowlę.  Czekają mnie wszystkie szczepienia ochronne jak dopiero urodzone dziecko.  Moje nowe komórki nie wiedzą że kiedyś byłam szczepiona i trzeba to powtórzyć. Ale to dopiero gdzieś tak za pół roku.

czwartek, 14 maja 2015

Dziewczyna z zasadami.

Wiem, wiem część chce mnie udusić a druga część utopić ze względu na to że się nie odzywam i nie piszę co ze mną po opuszczeniu izolacji :)
Już się poprawiam.
Minął tydzień, nadal dochodzę do siebie i raczej potrwa to trochę.

Zamieniłam prysznic, suche powietrze i średnie jedzenie na  duużą wannę, świeże powietrze i pyszne jedzenie i powolutku wszystko się stabilizuje.
Pierwszą rzeczą którą zrobiłam po opuszczeniu murów szpitala to ściągnięcie maseczki i skosztowanie tego świeżego powietrza. Wow. To naprawdę była różnica z tym klimatyzowanym i jałowym szpitalnym.
Podróż do domu to nie była jakaś specjalna przyjemność, bo korki i zwalnianie i przyspieszanie zmasakrowały mój żołądek.
Z oddziału wychodziłam na 3 razy, nie miałam siły dojść do windy,a wejście po schodach do domu to było jak wejście na Giewont. Sąsiadka patrzyła na mnie jak na kosmitkę : blada dysząca w dziwnym nakryciu głowy w maseczce osoba która wczołguje się na drugie piętro :)Trochę się bałam że będę musiała zamieszkać gdzieś na klatce schodowej na pierwszym piętrze ale się udało.

Dostałam do kosztowania 5 rodzajów tabletek. Dwie z nich będę brać przez rok. Lek przeciwgrzybiczny i antybiotyk. Straszliwie niedobre, ogromne tabletki. Brrr

Niestety najgorszą dla mnie rzeczą jest to że jestem straszliwie słaba. Robienie sobie śniadania to jest wyzwanie,żeby ustać te parę minut na nogach, obiadu jeszcze nie próbowałam robić. Na szczęście mąż bardzo dobrze gotuje, tak więc głodna nie chodzę :)

Wczoraj miałam pierwszą wizytę kontrolną  po wyjściu ze szpitala. Wyniki powolutku, ale pną się w górę i to najważniejsze. A ja z bardzo miłym towarzystwem pobiegałam po szpitalu i sama się sobie dziwię skąd tyle siły miałam. Dzisiaj mam niestety zakwasy w nogach, ale postępy są :)

Następna wizyta kontrolna 22 maja i zobaczymy jak moje komórki się sprawują.

A tak wyglądają podstawowe zasady jakie mnie obowiązują:



środa, 6 maja 2015

Pogodynka

Wczorajszy dzień pokonał mnie bólem brzucha a wieczór bólem głowy. 
Zaczęłam odczuwać zmianę pogody, jestem lepsza niż pogoda w TV :)
Kroplówek coraz mniej i mogę sobie spacerować.
Skończyły się kieliszki na tabletki wiec dzisiaj tabletki dostałam w takiej formie :) :) :)
 Spacerniak 

poniedziałek, 4 maja 2015

Spacerowo

Wczoraj pierwszy raz wyszłam na spacer.  10 minut i byłam tak wypompowana jakbym przebiegła maraton.
Człowiek sobie nie zdaje sprawy jak bardzo leżenie przez miesiąc w łóżku wyciąga siły i energię.
Jestem juz po wizycie Pani D która mnie poinformowała że jeśli wszystko będzie dobrze to pod koniec tygodnia wupuszczą mnie do domu :)  Wyszłabym wcześniej ale ze względu na to że w sobote była gorączka to muszą mnie trochę poobserwować. No nic wytrzymałam tyle czasu to i te 4dni wytrzymam,byle by się żadna gorączka i inne dziwne zjawiska nie pojawiły. :)

sobota, 2 maja 2015

Weekendowe Szaleństwo Wyników.

Moje wyniki oszalały :)
Mam białaski na poziomie 4,2 tysiąca normalnie nie wierze.  :)  moja sala jest "otwarta" tzn.  Mogę z niej wyjść i się przespacerować po korytarzu :)
Płytki krwi natomiast 32 a to już rekord bo wcześniej ciężko było osiągnąć 20. Pani Dr ostrzegała że niestety płytki na końcu rosną. 
Zaczęłam jeść, mało bo mało ale jem.
Tylko właśnie nawiedziła mnie gorączka 38stopni. Nie wiadomo skąd i jak. 
Właśnie miałam zrobiony posiew żeby sprawdzić co jak i dlaczego. Krew pobrana z portu, ale też z żyły.  Tzn.  Z żyły się nie udało ale przecież to standard :)

Czekam aż długi weekend minie i może w poniedziałek coś się dowiem nowego.

czwartek, 30 kwietnia 2015

Pokonana przez Morfinę :)

Na początku Ogromne Podziękowania dla Odważnych Żołnierzy, którzy poświęcili swój czas i oddali swoją krew aby mi jej nie zabrakło w trakcie leczenia.  Panowie chylę czoła i dziękuję bardzo bardzo mocno. 
Tacy ludzie to wspaniały przykład do naśladowania :) :)

A teraz trochę nowości. Wpis miał być wczoraj, ale pokonała mnie Morfina.  Niby nic, bo 2ml co godzinę. Ale tak mnie otumaniła, że tylko spałam, nie potrafiłam zmusić się do utrzymania otwartych oczu dłużej niż 2 minuty. Dopiero wieczorem podczas obchodu gdy moja Pani D prowadząca mnie zobaczyła stwierdziła, że 2ml to za dużo (chociaż ponoć to wcale nie jest to dużo) i zmniejszyła mi dawkę do 1ml. Nareszcie zaczęłam kontaktować :)
Poza tym jest duuużo lepiej, dzisiaj wyniki moich białasków skoczyły do 1 tysiąca :)  a to już ogromny progres :)
Gdy będą na poziomie 2 tysięcy i będą się trzymać i nie spadać wtedy wypuszcza mnie do domu.

wtorek, 28 kwietnia 2015

Biali wojownicy do wymarszu.

Leżę, trzymam się za buzię i zastanawiam się jak się ułożyć żeby bolało mniej.
Jednak grzybica w buzi zbiera swój plon a ja mam ochotę wyrwać sobie wszystkie zęby, auć.
Wczorajszy dzień sponsorował ból głowy.  Zaczęło się na panadolu a skończyło na podwójnej dawce pyralgine w komplecie z relanium. I to dopiero pomogło.
Dzisiaj już czwarty raz (cztery dni pod rzad) mam przetaczane płytki krwi.  Zaczynam się martwić czy aby w RCKiK nie zabraknie tego składnika, skoro ja tyle już użyłam, dlatego proszę jeśli możecie oddajcie krew lub jej składniki tak aby innym nie zabrakło.

Plusy:
Ból brzucha minął i mam nadzieje że już nie wróci.
3 dzień mam już podawaną jak to mówi mój  Mąż : zanęte dla białych czyli po polskiemu Czynnik wzrostu, który ma pobudzić moje białe krwinki do wymarszu ze szpiku.  Tak więc czekam na ból kości, bo to jedyny ból który powoduje dobre wiadomości :)

niedziela, 26 kwietnia 2015

Niedzielne :)

Jednak można czuć się lepiej na takim oddziale. Pierwszy dzień bez bólu i gorączki, żadnych dolegliwości bólowych.
Nadal słaba jestem i nie jem, chociaż bardzo bym chciała.  Już mi się po nocach śni ze gotuję i jem. I bardzo Wam  zazdroszczę, że możecie jeść i pić co tylko chcecie.  Delektujcie się tymi doznaniami.  Jedzenie w biegu albo przed TV to nie jest żadna przyjemność.

Dzisiaj jest 18sty dzień w szpitalu i  6 doba od przeszczepu. Już bliżej niż dalej do wyjścia.

Miłej niedzieli :)

piątek, 24 kwietnia 2015

Słaba jak komar

Na wstępie Wielgachne podziękowanie, nie wiem kim jesteś, ile masz lat, czy jesteś chłopakiem czy dziewczyną,ale z mojej strony wielkie uściski i podziękowania. Właśnie dwa Worki TWOICH płytek ratują i wzmacniają mój organizm.
Może powinnam się do tego przyzwyczaić, w końcu przy takiej chorobie i na takim oddziale to norma, ale nie dla mnie.  Zawsze jest to dla mnie ogromne przeżycie i nigdy się nie przyzwyczaję,.
Są ludzie którzy bezinteresownie oddają trochę siebie.
D Z I Ę K U J Ę.

Spadek formy trwa na całego, zabronili mi jeść żeby odciążyć żołądek, dostaje teraz tylko kroplówkową dietę, glukoza w żyłkę.
Jestem słaba jak komar, leci mi krew z nosa i ledwo siedzę.  Doszły do tego jeszcze wymioty i coś co trafia praktycznie każdego na oddziale poprzeszczepowym czyli grzybica w buzi.
Moje wyniki są takie, że bakterie które normalnie w organizmie są i z nami współpracują na mnie się obraziły i robią pogrom.
Na szczęście to normalny stan przejściowy i jak tylko wyniki ruszą to od razu będę czuć się lepiej.
Ważne ze bóle brzucha są już mniejsze i jestem w stanie przespać się trochę. Dzisiaj Pani Dr uparła się na pobranie krwi z żyły zamiast standardowo z portu i teraz mam ładne dwa siniaki na przegubach dłoni.
Ale i tak dzień mogę uznać za udany. Mężowi udało się wejść na oddział i mimo że przez szybę to jednak mogliśmy sobie porozmawiać  chociaż.

Do wzrostu wyników marsz :)

czwartek, 23 kwietnia 2015

Trójka to nie jest moja szczęśliwa liczba

Tu powinien pojawić się wpis jak to czuję się świetnie, nic mi nie dolega, siedzę i czekam na wypis. 
Niestety ten wpis taki nie będzie.
Od 3dni męczę się z potworny bólami brzucha i w sumie nie wiedzą dlaczego.  Badania wychodzą w normie, nic poza tym się nie dzieje, tylko ja jestem coraz słabsza i nie mam siły nawet jeść.
Podają mi co chwile leki rozkurczowe, przeciwbólowe, osłonowe.  Nawet się przyznali że mam też w gratisie leki które podaje się przy wrzodach żołądka.
Każda wyprawa do łazienki to jak wejście na wielką górę, drugiej nocy tak mnie osłabiło, że moje nogi i głowa zmieniły swoje położenie i gdyby nie jakieś resztkowe wewnętrzne ogarnięcie i szybki powrót do łóżka, to bym tam zemdlała.
Pije herbatę z cukrem żeby trochę otępić żołądek i czekam na lepsze czasy.

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Dzień ZERO :)

Tyle czasu czekania, tyle przygotowań i autoprzeszczep mam już za sobą.
Dzisiaj w samo południe zostały mi przetoczone kroplóweczką dwa malutkie woreczki moich komórek.
Ale zanim to nastąpiło, podano mi środek odczulający. Podłączono do EKG .
Podczas przeszczepu na sali była Pani Doktor prowadząca i Pani Pielęgniarka :)
Trochę się bałam, serducho mi się rozszalało, ale oprócz drapania w gardle i smaku soku pomidorowego w ustach nic się nie wydarzyło niespodziewanego.
Chciałam nagrać filmik z tego ciekawego zjawiska ale niestety brakło mi wolnej ręki.

Po dwóch godzinach od przeszczepu odłączono mnie od monitora i teraz jestem już "wolna" :)
Siły niestety małe,lek przeciwuczuleniowy powoduje senność,ale obiecałam sobie że się wezmę za siebie i chociaż notkę napiszę na blogu :)


Chyba już nigdy nie ruszę soku pomidorowego :)

Teraz już każdy dzień przybliża mnie do wyjścia  :) i to jest bardzo pozytywne :)

niedziela, 19 kwietnia 2015

Regeneracja :)

Zawsze musi być dzień odpoczynku. Mi przypadł dzisiaj, w niedziele :)  Zaszczyt jak nic :)  leżę na łóżku i nic nie robie, chociaż z tym leżeniem to tez trochę słabo, bo od nocy boli bardzo mnie brzuch gdzieś z lewej strony i ciężko jest się tak położyć żeby mniej bolało.  Podali mi tu juz jakiś lek rozkurczowy, no i oczywiście przeciewymiotny bo w żołądku tsunami miałam.

Chyba dla uspokojenia zażyczę sobie na kuchni kisiel :)  jak już szaleć przy niedzieli to na całego :)

sobota, 18 kwietnia 2015

Dzień - 1

Poproszę o fanfary :) 
Po pierwsze jest to mój 100 post.  Się rozpisałam przez te 1,5roku.
A oprócz tego, jeszcze jedna radość :
Ostatnia chemia właśnie wtacza mi się do organizmu.  Mały worek, pół godziny przetoczenie i spokój.
Życzę sobie żeby to była moja ostatnia chemia w całym moim życiu.  Nigdy więcej chloniaków, raków i ciężkich sytuacji.
Wam też życzę żebyście nigdy nie musieli zostać postawieni w takiej sytuacji.  Badajcie się. Wystarczy poświęcić 2 razy w roku parę godzin, by mieć obraz tego czy nasz organizm nie kombinuje.
Moja walka jeszcze trwa, w poniedziałek autoprzeszczep, a późnej spadki, gorączki i inne slabeusze moga się we mnie odezwać, ale dam radę :) lepszy świat czeka na mnie za oknem (mimo że pogoda dzisiaj słaba) 
Najważniejsze to się nie poddawać, uwierzyć że jest dobrze i mieć świadomość że zawsze mogło być gorzej .  :) :) :)

piątek, 17 kwietnia 2015

Dzień - 2

Piątek.  Dzisiaj już jedną chemia zleciala, w nocy ma być jeszcze jeden worek  i jutro powtórka z rozrywki. Czyli też dwie dawki.
Jutro też będę miała odstawione sterydy więc mogę się gorzej czuć.
No zobaczymy. Narazie nie jest aż tak źle tylko głowa trochę boli i w żołądku wiruje.
Zamiast obiadu zjadlam Budyń. Stwierdziłam ze nie wcisnę w siebie czarnego z długiego gotowania jajka.  Skubnęłam tylko trochę brokułów i tyle.  Może kolacja będzie dobra,  śniadanie bylo pyszne.  Świeże pieczywo, serek topiony i herbata z cukrem.  No szał poprostu zwłaszcza ten Cukier. Jednak się da mieć trochę słodyczy :)

czwartek, 16 kwietnia 2015

Dzień-3

Do autoprzeszczepu pozostały w sumie dwa dni chemii i jeden dzień przerwy co by komórki mi zdążyły zjechać do zera :) 
Dzisiejsza chemia już za mną. Nawet narazie znośnie :) 
Jutro i w sobotę mają być dwa najgorsze dni chemii ale ponoć każdy inaczej znosi. Nie ma się co nastawiać negatywnie :)

Brakuje mi tylko świeżego powietrza. Tutaj nie mogę otwierać okien. W pokoju jest klimatyzacja. Po wyjściu że szpitala zamieszkam pod namiotem chyba. 
A teraz  wykonuję oddechowe ćwiczenia żeby po wyjściu ze szpitala odetchnąć pełną piersią :)

środa, 15 kwietnia 2015

Dzień -4



Są dni gorsze, takie jak wczoraj ale i lepsze takie jak dzisiaj. Tfu tfu :) nie żebym już chwaliła za mocno, bo przede mną kolejna chemia ale dzisiaj zdecydowanie czuję się lepiej i mam więcej energii. Nawet udało mi się trochę poćwiczyć rano na co wczoraj nie miałam w ogóle  siły i mocy.

Dzisiaj  zdjęcia dla ciekawych :)



Tak wyglądają ręce po sterydach musiałam szybko ściągnąć z siebie obrączkę i pierścionek bo inaczej musieli by mi je rozciąć. Buzia wyglądała trzy razy gorzej. Ale wołałabym Was nie straszyć takimi drastycznymi zdjęciami :) Oszczędzę Wam tego widoku :)


Zestaw kroplówek 24h. :)

Malutka ilość codziennych tabletek


Na zdrowie :)

wtorek, 14 kwietnia 2015

Dzień - 5

Się dzieje Szaleństwo jakieś. Podają mi tu sterydy po których coraz bardziej puchnę. Uczulenie na rękach wygląda jak wygląda. Przerzucil się z Clemastinu przeciw uczuleniowego na Hydrocortisonum
Bo ten wcześniejszy lek nie działa. Wieża kroplówek rośnie w siłę. A za mną 3 dzień po chemii juz. :) tylko głowa znowu boli non stop.
Byle do soboty :) 

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Dzień -6

Wczorajsza chemia prawie bez żadnych cudów. Tzn oprócz tego że wyszło mi uczulenie i byłam czerwona na buzi jak dorodny pomidor wczesnym latem :) No i głowa mnie bolała, ale po przeciwbólowym przeszło.

Dzisiejsza chemia już się prawie kończy.Uff. Bo jak patrzę na te zielone woreczki to mi się niedobrze robi. Na szczęście tylko w przenośni,bo chemia którą będę miała jeszcze przez dwa dni nie powoduje w moim przypadku wymiotów. 
Tak więc siedzę na łóżku, chodzę trochę po pokoju.

Dzisiaj miałam dwa razy specjalne odwiedziny.
Najpierw wizyta doktora zdrówko. 
Tak, tak jego macki sięgają nawet tutaj. 
Ale różnicy w wykonywaniu badania brak: Dzień dobry, podnieść koszulkę, położyć się, do widzenia.

A później przysłali mi do pokoju szanownego pana fizjoterapeutę który miał mnie nauczyć ćwiczeń oddechowych. Ale żeby mu zaoszczędzić pracy przyznałam się na jakie studia uczęszczałam  i dał mi spokój. :)


Dwa dni chemii już za mną jeszcze pięć i z górki :)

niedziela, 12 kwietnia 2015

Dzień - 7

Pierwszy dzień megachemii.  O 6.00 pobudka i podłączenie.

Kabelek od chemii jest taki długi że nie muszę ciągnąć za sobą stojaka, żeby ruszać się po sali lub iść do łazienki :)
Gorzej jak się zaplącze w niego i przeżyje bliskie spotkanie z podłogą :)

Bardzo Wam dziękuję za wszystkie  wiadomości i słowa wsparcia :)
Jest mi bardzo miło czytając te wszystkiego miłe słowa :)

piątek, 10 kwietnia 2015

Ciekawsze rzeczy dzieją się za oknem

Słyszałam że na zewnątrz ciepło i słońce.  Zazdroszczę :) 
Ja chyba wczorajszą kolacją się zatrułam bo dzisiaj źle się czuje a przecież chemia się jeszcze nie zaczęła. 
A zaczynam od północy z soboty na niedzielę i tak przez 7dni. W następną niedzielę dzień wolnego i w poniedziałek przetoczenie. Po tym 3 tygodnie i ponoć do domu. 

Ale już z doświadczenia wiem, że nie ma co się nastawiać. :) Wszystko wyjdzie w praniu :)


Zapracowani panowie na budowie nowego oddziału.
 Do moich czterech szczoteczek do zębów, które po każdym myciu zębów mają trafić na kwarantannę do każdego kubeczka na 10 albo 15 minut :)
Tajemnicza i specjalna technika :)

Stylówa na dziś :)
 Chyba czas zostać blogerką modowa.

czwartek, 9 kwietnia 2015

Przyjęcie chociaż bez fajerwerków :)

Jestem, wreszcie mnie zakwaterowali.
Tylko 4 godziny czekania (w tym pobieranie krwi i EKG)
Musiałam oddać też swoje rzeczy i na specjalnych białych wózeczkach pojechały na odkażanie pod lampami.

Godzinę temu trafiłam na salę. Moją własną prywatną salę numer 10. Pierwsza po lewej za śluzą.
Wygląda to mniej więcej tak :


Jest też łazienka ale szału nie ma :)
W pokoju mam :
-własny telewizor za darmo - w sumie jedyny szpital państwowy jaki znam gdzie jest TV  darmowy. (chociaż piloty czasami nie działają)
-waga- mam się ważyć codziennie 
-jest telefon nad głową do komunikacji z kuchnią i dyżurką
- kamera - nic się nie ukryje ;)

 Drzwi niestety mają przezroczystą szybę, więc kto przechodzi to wszystko widzi (a ja widzę Pana z innej sali) :)

I dostałam jeszcze piękny prezent od Pani Pielęgniarki (Pani P) - przyrząd do ćwiczeń oddechowych.
Może  nie zemdleję z nadmiaru tlenu :)


Więcej ciekawostek jutro.
Terminu rozpoczęcia mega chemii jeszcze nie ma.
Musi przyjść protokół cokolwiek to znaczy :)




środa, 8 kwietnia 2015

Pakuję :)

Nie jest to takie proste, bo jak się spakować na miesiąc zabierając jak najmniej? Szczęście w nieszczęściu że ubrań dużo nie mam - no bo 7 piżam to praktycznie nic :)
Pytanie czy mnie nie wyrzucą z zapasowym długopisem, bo na liście była mowa tylko o pojedynczej sztuce :)




A fryzjerka dzisiaj do mnie:
" Ale serio tak na zero? "



piątek, 3 kwietnia 2015

Nie wywołuj wilka z lasu.

Cisza była ale przed burzą :) 


Byłam dzisiaj na badaniach przed przeszczepem.  Badanie krwi, usg i rtg.  Dostałam oficjalne zaproszenie na oddział :)  


9.04.2015r. Mam się stawić około godziny 11.00 na OH3.  Od razu do części zamkniętej. 
Czwartek przyjęcie, a w niedziele zaczynają z megachemią. 

czwartek, 2 kwietnia 2015

Cisza :)

Piszę więc jestem :)
Wiem, wiem dawno nie pisałam, ale co tu pisać jeśli telefon milczy.
Wpis chciałam dodać wczoraj ale pomyślałam że nikt mi nie uwierzy 1 kwietnia.

Rozmawiałam z Panem D i niestety terminu przyjęcia na oddział mi nie podał. A później jeszcze rozmawiałam z Panią doktor z oddziału trzeciego i też słabo z wiadomościami.
Sprawa wygląda tak, że na chwilę obecną nie ma miejsca. Mają tylu pacjentów że "zamknęli" otwartą część oddziału trzeciego i też tam robią przeszczepy. Niby 4 łóżka więcej, ale szału jak widać  nie  ma.
Najprawdopodobniej mnie przyjmą zaraz po świętach, co nie jest wcale takie trudne- no bo do świąt to praktycznie nic im nie zostało.


Pytanie brzmi: o jakie święta im chodziło? Chociaż tak prawdę mówiąc teraz to nie wiadomo co to za święta? Wie ktoś gdzie kupić choinkę? :)


Jestem już spakowana, kupiłam wszystko z listy i czekam.
Chociaż jak to Pan D mi zakomunikował  : jeśli będę musiała długo czekać na miejsce to on mi da w gratisie jeszcze jedną chemię. Z góry dziękuję za takie gratisy,ale wolę nie korzystać. Wolała bym żeby to była jakaś czekolada :)


Wesołych świąt Wam życzę. Tylko ubierajcie się ciepło w Lany Poniedziałek i uważajcie żeby sobie krzywdy nie zrobić tą zamarzniętą wodą w wiaderkach.

piątek, 20 lutego 2015

50 wymysłów Pani O.

Audiencja się odbyła, byłam u Pana D .

Mogę przyznać że nareszcie jakieś ustalenia. Pan D po wstępnej rozmowie ze mną poszedł na piętro numer trzy i wrócił do mnie z konkretnymi ustaleniami.

Jestem kolejna na liście przeszczepowej. 
Za około 2 tygodnie(góra 3) powinnam trafić na oddział numer OH3.

Nawet udało się zorganizować "szkolenie" z tej okazji, dla mnie i koleżanek z oddziału które też to czeka.
Kazano nam iść do tamtejszej pani oddziałowej która miała nas wprowadzić w świat magii i czarów....? yyyy...zaraz, zaraz to nie ta bajka... w świat autoprzeszczepów nakazów i zakazów.

Zaczynam się bać... nie,nie samego przeszczepu ale życia na oddziale według ich zasad.

-pić tylko wodę przegotowaną? brrr... przecież to okropne. (chociaż ponoć zdrowe)
-ale już soczki w kartonikach (200ml) można. - czy oni nie wiedzą że to ma w składzie same "E" plus cukier ? a przynajmniej te które nam na oddziale jako"deser" podawali. Trzeba będzie poszukać jakiś zdrowszych
- w sali nie będę mogła mieć żadnego jedzenia,ani picia . Jeśli będę coś chciała mam zadzwonić do kuchni i poprosić.

Nie lubię być zależną od kogoś.
A tu z każdą szklanką wody będę musiała wykręcić numer kuchni i prosić.
Wiem, wiem bezpieczeństwo i higiena przede wszystkim,ale ja potrafię ugotować wodę zachowując standardy. 

Na moje pytanie : 
"Czy w sali znajduje się czajnik bezprzewodowy?" usłyszałam:

- "Nie ma czegoś takiego jak czajnik bezprzewodowy"

Serio,zaczęłam się zastanawiać czy trafiłam do jakiegoś innego wymiaru,lub świata gdzie nie istnieją czajniki bezprzewodowe, później sobie pomyślałam że może się przejęzyczyłam,ale nie.

Okazało się że po prostu czajnik bezprzewodowy jest tylko i wyłącznie w kuchni. Reszta nie jest godna żeby mieć go w swoim otoczeniu.


No nic, trzeba powoli kompletować rzeczy z listy a trochę tego jest.Co możecie obejrzeć na załączonym obrazku. 
Tylko mam dylemat którą opcję wybrać :   Dwie czy siedem piżam? 

No i gdzie kupić 3 plastikowe kubki w różnych kolorach :)

 A co będę mogła jeść w trakcie przeszczepu i po na tej oto poniższej liście:









piątek, 13 lutego 2015

Piątek trzynastego ;)

Jestem niecierpliwa i nie lubię czekać.
A tutaj nadal cisza. Pan D chciwie porwał mój wynik a teraz się ie odzywa. Może się upija kolejnym zwycięstwem tak jak ja, nie wiem? :)

Wy pewnie też czekacie,bo przecież kiedyś obiecałam Wam zdjęcia ze ślubu.
Z okazji że dzisiaj piątek trzynastego dodaję zdjęcie :)

Proszę :)


Można wyglądać dobrze w peruce? 
chyba można :)



Zaczął się okres rozliczania Pitów. Pamiętajcie żeby rozliczać swój 1%. 
Jest tyle osób potrzebujących pomocy i każda z nich ucieszy się z tych paru złotych.



Życzę Wam duuużo miłości nie tylko w walentynki, ale żeby była z Wami cały rok.






czwartek, 29 stycznia 2015

Moje zdrowie.

Proszę Państwa ogłaszam wszem wobec, że wynik mojego ostatniego badania Pet właśnie do mnie dotarł.
A na nim czarno na białym napisano :




Tak więc oficjalnie i mam nadzieję nieodwołalnie jestem ZDROWA.

Cóż dzisiaj mija równo rok od mojej pierwszej okropnej chemii ABVD .
Rok lżejszych i cięższych momentów,ale najważniejsze że mam to za sobą.
A autoprzeszczep, który ma być zabezpieczeniem przed nawrotem choroby będzie tylko dopełnieniem  tego wszystkiego.


I niech nikt przy mnie nie waży się mówić że nowotwór to beznadziejna sprawa.
Wystarczy mocno chcieć ;)

Chyba z tej okazji dzisiaj wyjątkowo wypiję swoje zdrowie:) no dobrze Wasze też oczywiście :)

A jutro odwiedzę moje pana D i wręczę mu laurkę z wynikiem ;)

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Lubię poniedziałki :)

8.00 rano a ja już imprezuję. 
Piję "pyszną"  anyżkową wodę i daję sobie podawać radioaktywny znacznik. Kobiety w ciąży i dzieci przez najbliższe 24h proszę się trzymać ode mnie z daleka :)
Na mojej dłoni pięknie błyszczy welfron w pięknym żółtym kolorze który idealnie komponuje się z pierścionkiem i obrączka :) 
No tak ktoś już się domyślił że dopadł mnie PET? 
Czekam na swoja kolej.  Widzę że moja stała miejscówka do odpoczynku już na mnie czeka :)
Godzina odpoczywają, pół godziny badania i będę wolna.  A później pewnie ponad 2tygodnie czekania na wynik i zobaczymy co z tego wyniknie :)  trzymajcie kciuki:)

piątek, 9 stycznia 2015

Święta, święta i ... nadwaga. :)

Udało się komuś nie przytyć przez ostatnie 2 tygodnie? Mi się nie udało nie przytyć. A tak przy okazji postanowień noworocznych wiecie co dopada zazwyczaj posiadaczy chłoniaka?
Efekt Jojo.

Niestety po wyjściu ze szpitala i powrotu do normalnego jedzenia człowiek się  nie potrafi opanować i je,je i jeszcze raz je.  No bo jak tu nie skorzystać, jak pod nos takie pyszności podkładają a ruszać się za bardzo nie ma jak bo siły pawie że zerowe.

Tak więc moje postanowienie na najbliższy rok.nie napiszę: schudnąć 15 kg, ale bardzo bym  chciała zwiększyć swoją wydolność organizmu, wtedy też waga przestanie być problemem. Odchudzać trzeba się z głową, a odchudzanie powinno wyglądać tak :
1.Ćwiczenia.
2. Zbilansowane posiłki.
3. Energetyczna muzyka.

Nie dajcie sobie wmówić, że dieta 10 kalorii czy sałata i śliwki to dieta cud. Nie ma takiej, tylko ruch może nas uratować. :)
Dlatego też w moje skromne progi wrócił mój orbitrek. :)Na razie się z nim oswajam, ale może już dzisiaj wskoczę na pierwsze 3-5 minut.

Wystarczy zamienić tkankę tłuszczową na tkankę mięśniową. :) i nie zrażajcie się, że waga ani drgnie ( kilogram  tkanka mięśniowej zajmuje mniej miejsca niż kilogram tkanki tłuszczowej),  wystarczy sprawdzić czy obwód np. talii się zmniejszył i okaże się że np. gdzieś zginęły wam 2 cm :)


ups. ale się rozpisałam.
ktoś tu dotarł w ogóle? halo? jest tu ktoś ?

o jednak jest :)


Jeśli zaś chodzi o moje powracanie do zdrowia to w środę byłam na płukaniu mojego ulubionego portu. Jeszcze daje radę.

Pod koniec miesiąca czeka mnie kolejne badanie PET. które ma potwierdzić czy chłoniak sobie poszedł czy jeszcze nie.

A mi w niedzielę czyli 11 stycznia minie rok-walki z paskudem, Rok czasami nierównej walki, bo raz ja go w nos, a raz on mnie w brzuch ale myślę że on jest na straconej pozycji. Prawie rozłożony na łopatki. :)


A powracając na koniec do tematu sportu:
- po pokonaniu prawie 200 schodów na Wieżę Ratuszową w Toruniu serce mam jak dzwon :)