niedziela, 26 stycznia 2014

Jak to się zaczęlo.

Tak ku przestrodze napisze Wam dzisiaj jak to się zaczęło.

Na początku listopada dopadło mnie przeziębienie z gorączka 39 stopni. 
Pewna tego, że zaraz minie wybrałam się lekarki rodzinnej ,która po osłuchaniu mnie i obejrzeniu gardełka stwierdziła że to zwykłe przeziębienie. Kaszel który się już wtedy pojawił był męczący, ale jeszcze do zniesienia.
Po tygodniu z kaszlem  już  gorszym trafiłam ponownie o lekarza rodzinnego gdzie dostałam pierwszy antybiotyk,tabletki przeciwkaszlowe i syropy które miały mi pomóc. 
W sumienie zażyłam dwa antybiotyki z parę różnych syropów. I już wtedy można było powiedzieć że kaszel to nie był kaszel a szczekanie ;). Kto miał sposobność wtedy się ze mną widzieć i słyszeć moje popisy wokalne ten wie o czym mówię. :)
Po drugim antybiotyku który brałam przed świętami nic się nie zmieniło.
Gorączka która trwała już dwa miesiące cały czas była na wysokości 37,5 stopni.
Do tego non stop było mi straaaasznie gorąco tak że w ja zmarźluch numer jeden potrafiłam całą noc spać odkryta.Na dodatek wszystko mnie swędziało. (takie uczulenie bez uczulenia)
 Pojawił się tez powiększony węzeł chłonny na szyi. Co jeszcze wtedy braliśmy za skutek przeziębienia.
Po powrocie do Poznania po Nowym Roku praktycznie nic nie jadłam kaszel był tak wredny że nawet specjalne leki przeciwwymiotne nic nie dawały.
10 stycznia wymusiłam na lekarce rodzinnej skierowanie na badanie RTG klatki piersiowej. Badanie krwi z rozmazem zrobiłam sobie prywatnie na własną rękę. Lekarka przed wypisaniem skierowania stwierdziła że to pewnie astma oskrzelowa albo ewentualnie gruźlica. Więc w sumie to nie powinnam się martwić . 
Nie martwiłam się przez 2 godziny. Do czasu aż Pani w gabinecie RTG nie wręczyła mi mojej super fotki klatki piersiowej i kazała jak najszybciej zgłosić się o pulmonologa.
W sobotę 11 stycznia udało nam się załatwić wizytę w prywatnej przychodni gdzie Pani doktor wręczyła mi skierowanie do szpitala.
W ten sposób po dluuugich bojach trafiliśmy do Szpitala Wojskowego gdzie na izbie przyjęć zlecono mi szybko wszystkie potrzebne badania, zrobiono TK (tomografie komputerową) płuc. 
Sześć godzin czekania i niepewności, a później wstępna diagnoza.

Tak więc mam do Was prośbę badajcie się chociaż raz w roku. Wystarczą zwykłe badania krwi z rozmazem. A jeśli meczy Was kaszel dłużej niż miesiąc, albo czujecie że węzły chłonne są powiększone nie dajcie sobie wmówić że to NIC i zwykły syrop na kaszel to wszytko czego potrzebujecie.

Jeśli ktoś ma jakieś pytania to śmiało chętnie odpowiem.


1 komentarz:

  1. Witaj Karolinka!
    Przeczytałam Twojego bloga i Twoją historię i łezka mi się w oku kręci. Pół roku temu na raka piersi zmarła moja mama. Bardzo cierpiała, ale tak jak Ty nie poddawała się i walczyła do końca z uśmiechem. Ty jesteś młodą dziewczyną więc na pewno uda Ci się pomóc!. Moja mama miała najgorszy z możliwych nowotworów piersi. Po leczeniu: chemii, naświetlaniach, hormonach żyła jeszcze 5 lat. Mogłaby żyć dłużej gdyby nie Pani "doktor" rodzinna. Dlatego ku przestrodze dla innych czytelników Twojego bloga to piszę. Pani "doktor" pół roku leczyła moją mamę na stwardnienie rozsiane (ogromnie bolała ją noga w biodrze). Jak się później okazało był to przerzut do kości, ale także płuc i wątroby. Gdyby te pół roku wcześniej mama została zdiagnozowana może dzisiaj by żyła i cieszyła się swoim wymarzonym wnukiem! Apeluje do wszystkich: badajcie się i sami proście o skierowanie na badania, róbcie je jeśli trzeba prywatnie. Przecież każdy chce żyć! Trzymam kciuki za Ciebie Karolino i zapewniam o modlitwie.

    OdpowiedzUsuń