Gdy byłam mała to miałam absolutny zakaz (chociaż i tak to robiłam ;) :
skakania po łóżku,
kręcenia się,
huśtania.
Po łóżku już nie skacze- chyba by się pode mną zarwało ;) nie kręcę się w koło, huśtać też nie mam gdzie.
Za to dostałam parę nowych wytycznych dotyczących tego czego mi nie wolno podczas choroby:
- spotykania się z innymi ludźmi - a przynajmniej mam to ograniczyć.
- unikania dzieci- przenoszą najwięcej zarazków i chorób .
- nie mogę pić napojów gazowanych- Żegnaj moja ulubiona Colo :(
- nie mogę jeść potraw ; pieczonych, słodkich,słonych, tłustych, kwaśnych.
- owoców i warzyw surowych- wszystko musi być ugotowane - jeśli chcę zjeść jabłko muszę ugotować je w wodzie,mikrofali lub upiec w piekarniku.
- nie wolno mi jeść białego sera, ostrych przypraw,i warzyw zawierających dużo błonnika.
Mam pić dużo wody ponad 2,5 litra dziennie- co jest dla mnie strasznych problemem. Wody niegazowanej nie lubię. Ale się zmuszam- piję ją z jakimś sokiem.
Oczywiście z tymi zasadami jest tak że nie można popadać w skrajność.
w piątek miałam ochotę na pizze- była pyszna :)
Czasami zjem coś słodkiego. Chociaż od kiedy choruje mój apetyt na słodycze drastycznie zmalał.
Jedyne czego od jakiegoś czasu mi brakuje to : BRAK APETYTU. Nie radzę sobie z tym zupełnie.
Do jedzenia się zmuszam. Czas chyba zastosować jakiś "apetizer" może taki cudowny środek obudzi mój apetyt.:)
Od środy męczę się po raz kolejny z bólem. Ból neuropatyczny.(ból nerwów- coś jakby ktoś okładał rękę młotkiem bez przerwy). Tym razem na szczęście boli tylko jedna ręka, a nie tak jak ostatnio dwie. Mogę więc w miarę funkcjonować oczywiście na środkach przeciwbólowych.
W piątek kolejna chemioterapia.
Tak więc byle do piątku :)