sobota, 15 lutego 2014

Chemio-tynki :) 14.02.2014


Wczoraj przypadła moja druga sesja chemioterapii.
O 8.00 rano zgłosiłam się do szpitala. (dobrze że mam do niego 500m ;)

Najpierw było pobranie krwi- i tu pojawił się pierwszy problem - wenflon nie chciał się pogodzić z oddaniem mojej krwi ;)

Później EKG - puls 126 uderzeń na minutę - gdzie normalnie mam 90. 
(wiem to też niby nienormalne ale już tak mam)
Następnie wygonili mnie na zdjęcie RTG klatki piersiowej.

O 11.00 przyszła Pani doktor, która zajmuje się mną w zastępstwie za mojego lekarza prowadzącego( poszedł sobie na urlop) z decyzją, że chemia będzie podana limfocyty ładnie się podniosły , ale niestety kolejny weekend muszę spędzić szpitalu.

Tym razem nie dotyczy to jednak chemii którą miałam podaną, ale dziury w szyi którą mam od miesiąca.
Od wczoraj mam podawany antybiotyk który ma mi pomóc doprowadzi ranę do porządku żeby można było ponownie ją zszyć. W tej chwili można się na niej uczyć anatomii ;)
A problem wziął się stąd,że chirurdzy w poprzednim szpitalu po wykonaniu zabiegu na pobranie wycinka węzła zamiast zdjąć szwy po 2-3 tygodniach zrobili to po jednym. Tak więc strzeżcie się chirurgów w Szpitalu Wojskowym w Poznaniu ;)

Przed 12.00 trafiłam na oddział do pokoju w którym są też 2 panie.
Około 14.00 zaczęły się kroplówki i chemia.
W międzyczasie dostałam lek na zahamowanie kaszlu, który znowu mnie męczy
  (co się dziwić skoro mam na płucach guza o wielkości 17cm :).
A później jeszcze Relanium,żeby trochę uspokoić moje serducho które znowu szalało.
Po Relanium efekt jak po wypiciu alkoholu, ale drugiego dnia nie ma kaca ;)

Kolo 18.00 wpadli wolontariusze z ciasteczkami i walentynkami dla pacjentów- bardzo miły gest :)
Chemia skończyła się przed 22.00. i mogłam nareszcie iść spać. Cała noc spokojna i tylko o północy musiałam prosić o lek który uspokoił moje mdłości. 
Dzisiejszy dzień też super. Szczerze powiedziawszy czuje się lepiej niż przed chemią. 
A w porównaniu z poprzednią to w ogóle nie ma porównania. 

Minusem tego pobytu jest to, że wenflon miałam zmieniany 3 razy. Prób wkłucia było w sumie 6. A żyły bolą mnie tak że każda zmiana kroplówki to jakaś MASAKRA.
Niestety jak tak dalej będzie czeka mnie centralne wkłucie.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wk%C5%82ucie_centralne

No i włosów też zostało mi mało. Jeszcze mogę je związać, ale w sumie to z tego co już wypadło można by zrobić perukę.
Wieczorem ma przyjść Piotrek z nożyczkami żebym mogła ściąć resztkę która została bo wkurza mnie to że linieje prawie jakiś "sierściuch " :)
A że to i tak nieuniknione to po co odwlekać to w czasie :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz